Odliczałam coraz to niecierpliwiej kolejne sekundy mojego marnowanego życia. Na co? Na siedzenie w poczekalni. Super. Jedyna ciekawa myśl to to, że Eddie zerwał z tym rudzielcem. Ona naprawdę nie przypominała normalnego człowieka. Po ponad półgodzinnym czekaniu, zostałam wezwana do gabinetu.
-Dzień dobry. - zwróciłam się do młodego, wysokiego mężczyzny po czym zajęłam "swoje" miejsce.
-Więc, jak się czujesz Patricio? - lekarz spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Ja nie mam z czego się cieszyć.
-Zasadniczo w porządku, ale nie za bardzo mogę spać. - odpowiedziałam nie do końca z prawdą.
-Problem tkwi w tabletkach czy w ich niezażywaniu? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Chyba się pan domyśla. Mam dość faszerowania się tą chemią. Odstawiłam tabletki miesiąc temu.
-To niedobrze. Zdajesz sobie z tego sprawę?
-Najwyraźniej nie. - mruknęłam.
-Patricio. - westchnął - Musisz je brać, bo będzie gorzej. Jasne?
-Ehh ... jasne.
***
/3 osoba/
Miły spokojny wieczór, a wewnątrz budynku ogromny harmider. Oczywiście jest tego powód. Wszyscy mieszkańcy Domu Anubisa, oprócz Patricii, wyczekiwali nowo-przybyłego ucznia. Dlaczego brunetki totalnie to nie obchodziło? Mianowicie wiedziała ona kto tu przyjedzie. James Rich - myślała - Wysoki, mega przystojny szatyn z karmelowymi oczami. Kolczyk w brwi i "niezdrowe" formy zabawy to dwa jego atuty. Jeden lepszy, drugi oczywiście, według innych, gorszy. Nie mam co narzekać, w końcu porozmawiam z kimś swobodnie i odpocznę od zadręczania się byle czym. W sumie warto dodać jeszcze jedno, tylko Jamie potrafi pomóc mi zasnąć bez antydepresantów. Ma wyjątkowo uspakajający dotyk i słodki dla uszu głos. Wydawałoby się, że to oni najbardziej się cieszą z jego przybycia, ale to kompletna bzdura. Blondyn ukradkiem spoglądał na zamyśloną Patricie i zastanawiał się czemu tak tępo patrzy się w drzwi. Wydawało mu się, że troszkę straciła kontakt "ze światem" i chyba miał racje, bo wołania Amber w jej stronę nie przyniosły za sobą żadnej reakcji. Po chwili jednak dziewczyna rzuciła się na naszego nowego znajomego.
-O jakie miłe przywitanie. - zaśmiał się i mocno ją przytulił - Też się cieszę, że cię widzę.
-Uwierz, że ja bardziej. - odkleiła się od szatyna i szeroko uśmiechnęła. To bardzo rzadki widok - pomyślał Eddie.
-Więc tak .. - mówiła brunetka - Ten blondyn, to pajacyk Eddie.
-Dzięki. - mruknął.
-Ten wysoki to przygłup Jerome. Tamten a'la murzyn to dzieciak Alfie, a ten słodki kujonek przy stole to Fabian. Obok niego siedzi ogarnięta Nina, a... do pokoju własnie wchodzą - od lewej - Mara-kujonica, Joy-moja "przyjaciółka" i Amber-modnisia.
-Dzięki za tak, jakże skrupulatne opisanie nas. Masz do tego talent, Gaduło. - rzucił blondyn - A pro po, on to jakiś jest innej wiary, czy coś?
Patricia skinęła głową, a nowo-przybyły się zaśmiał.
-Jestem katolikiem, Patricio.
-Wiem, ale Eddie stwierdził po wyglądzie i mu się wcale nie dziwie, że miał takie podejrzenia.
-Tak, czy siak. Idziemy gdzieś pogadać? No wiesz, w cztery oczy. - spytał Jason.
-Jasne.
-Chcesz? - spojrzał na nią kątem oka. Jej wyraz twarzy dawał mu do zrozumienia, że dziewczyna głęboko się nad tym zastanawia.
-Nic mi nie będzie? -mruknęła.
-Nie, to przecież ma cię tylko rozluźnić. - uśmiechnął się i potargał swoje kruczoczarne włosy. Patricia wiedziała, że zawsze tak robił bo uważał to za bardzo seksowny gest. Znała go już 10 lat, a nadal nie potrafi zrozumieć dlaczego od ostatniego roku tak się od siebie oddalili. Przecież to jemu bezgranicznie ufała i potrafiła zdradzić każdy swój sekret. Chłopak tłumaczy ich pogorszone relacje jednym słowem: KRYZYS. Może i miał trochę racji. Czuła się jak w czarno-białym filmie czekając na kolory, ale z słuszną nadzieją. Po kolejnych uporczywie wolno płynących minutach, po jej ciele rozeszło się miłe i znane ciepło. Jej umysł opanowała fala zakazanej przyjemności.
-Jak ja za tym tęskniłam. - dziewczyna wybuchła gromkim śmiechem i patrząc w ponure niebo zaczęła się kręcić. Wiedziała, że za taką rozrywkę zostałaby wydalona ze szkoły, oraz zyskałaby na karku kuratora, ale nie obchodziło jej to chciała skorzystać z jedynej chwili w jej życiu, kiedy to problemy odchodziły w nie pamięć, a rozum i serce nie skupiało się tylko na tej jednej, jedynej osobie i gdy mogła poczuć się wolna... wyjątkowa.
-Więc tak .. - mówiła brunetka - Ten blondyn, to pajacyk Eddie.
-Dzięki. - mruknął.
-Ten wysoki to przygłup Jerome. Tamten a'la murzyn to dzieciak Alfie, a ten słodki kujonek przy stole to Fabian. Obok niego siedzi ogarnięta Nina, a... do pokoju własnie wchodzą - od lewej - Mara-kujonica, Joy-moja "przyjaciółka" i Amber-modnisia.
-Dzięki za tak, jakże skrupulatne opisanie nas. Masz do tego talent, Gaduło. - rzucił blondyn - A pro po, on to jakiś jest innej wiary, czy coś?
Patricia skinęła głową, a nowo-przybyły się zaśmiał.
-Jestem katolikiem, Patricio.
-Wiem, ale Eddie stwierdził po wyglądzie i mu się wcale nie dziwie, że miał takie podejrzenia.
-Tak, czy siak. Idziemy gdzieś pogadać? No wiesz, w cztery oczy. - spytał Jason.
-Jasne.
***
-Nic mi nie będzie? -mruknęła.
-Nie, to przecież ma cię tylko rozluźnić. - uśmiechnął się i potargał swoje kruczoczarne włosy. Patricia wiedziała, że zawsze tak robił bo uważał to za bardzo seksowny gest. Znała go już 10 lat, a nadal nie potrafi zrozumieć dlaczego od ostatniego roku tak się od siebie oddalili. Przecież to jemu bezgranicznie ufała i potrafiła zdradzić każdy swój sekret. Chłopak tłumaczy ich pogorszone relacje jednym słowem: KRYZYS. Może i miał trochę racji. Czuła się jak w czarno-białym filmie czekając na kolory, ale z słuszną nadzieją. Po kolejnych uporczywie wolno płynących minutach, po jej ciele rozeszło się miłe i znane ciepło. Jej umysł opanowała fala zakazanej przyjemności.
-Jak ja za tym tęskniłam. - dziewczyna wybuchła gromkim śmiechem i patrząc w ponure niebo zaczęła się kręcić. Wiedziała, że za taką rozrywkę zostałaby wydalona ze szkoły, oraz zyskałaby na karku kuratora, ale nie obchodziło jej to chciała skorzystać z jedynej chwili w jej życiu, kiedy to problemy odchodziły w nie pamięć, a rozum i serce nie skupiało się tylko na tej jednej, jedynej osobie i gdy mogła poczuć się wolna... wyjątkowa.
***
Obudziła się w swoim łóżku. Rękoma przetarła zaspane oczy, po czym rozejrzała się dookoła. Pusto. To dobrze - pomyślała. Leniwym krokiem ruszyła w stronę łazienki, gdzie wykonała wszystkie poranne czynności. Przeraziła się, gdy w lustrze zobaczyła swoje wory pod oczami i lekko rozszerzone źrenice. Oby nikt tego nie zauważył. Udała się do kuchni, w której również mogła odetchnąć z ulgą. Są na zajęciach. Gdy nalała sobie soku pomarańczowego i pochłonęła całą zawartość w ciągu sekundy, usłyszała znajomy, cyniczny śmieszek. Wraz z nim serce uderzyło z wielką siłą, nabierając coraz szybszego rytmu.
-Od kiedy to Patricio, nie chodzi się do szkoły? - odwróciła się. Chłopak stał dwa kroki przed nią.
-Zaspałam. - rzuciła próbując zachować spokojny ton głosu. - W przeciwieństwie do ciebie.
-Bingo. - zaśmiał się - To co robimy do ich powrotu?
-My? - spojrzała na jak na debila - MY nic nie robimy. JA owszem, coś będę robić.
Kiedy próbowała ruszyć w stronę kanapy przed oczami pojawiły jej się mroczki, a w żołądku poczuła ogromne mdłości. Coś było nie tak.
-Dobrze się czujesz? Gaduło? - coraz dalej słyszała jego głos, wszystko wirowało do czasu aż zapadła ciemność.
-Naprawdę musiała zemdleć tu i teraz - westchnął - No nic, wezmę cię do pokoju.
***
Usłyszała dwa, bodajże, kłócące się głosy. Powieki miała tak ciężkie, że nie była w stanie ich podnieść. Zaprzestała próbom otwarcia oczu i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie.
-Nie rozumiem co masz na myśli. - mówił Eddie - To nie moja wina, że masz zły dzień, więc się na mnie nie wyżywaj.
-Mam na myśli to, że sprawiasz mnóstwo kłopotów synu. I czas wrócić do Ameryki.
Sweet. - pomyślała.
-Chyba sobie żartujesz. Nigdzie nie wracam.
-Wyjedziesz stąd Edisonie! Czy tego chcesz, czy nie! - krzyknął dyrektor.
-Wiesz co. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, jesteś... . Nieważne, ale ojcem na pewno nie można cię nazwać.
Uniosłam powieki - nareszcie. W tej samej chwili do pokoju wszedł Sweet.
-O! Patricio. Dobrze się czujesz? - spojrzał na mnie, nerwowo przecierając okulary.
-Tak. - podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Dobrze w takim razie, zejdź na obiad.
Wyszedł.
Oczywiście, że nie pójdę. Poszukam Eddiego.
***
Szatynka delikatnie zapukała do pokoju Eddiego. Wiedziała, że kłótnia z ojcem sprawiła mu przykrość. Nikt by nie pomyślał, że dyrektor Sweet potrafi być tak stanowczy i ostry. Chciała z nim porozmawiać na temat słów jego ojca. "Wyjedziesz stąd Edisonie! Czy tego chcesz, czy nie!". Te słowa zapadły jej w pamięci, nie chciała, żeby chłopak wyjechał. Nikt nie otwierał więc postanowiła uchylić drzwi. Przez chwilkę myślała, że się jej przewidziało, ale nie mogła się oszukiwać. Poczuła ostre ukucie w sercu i lekkie mdłości. Żałowała, że w ogóle zrobiła sobie jakąkolwiek nadzieję. Mogła domyślić się, że nic do niej nie czuł, ale serce nie sługa. Patricia szukała go od dobrych dwóch godzin a zastaje go w łóżku całującego się z kompletnie obcą dziewczyną. Idealnie. Cicho zamknęła drzwi i poszła do salonu.
-Trixie ? - zwrócił się do niej Alfie.
-He?
-Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. O! A zobaczyłaś? Duchy są świetne. Ludzie mówią, ze słuchać ich odgłosy. Yyyy.
-Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. O! A zobaczyłaś? Duchy są świetne. Ludzie mówią, ze słuchać ich odgłosy. Yyyy.
-Alfie. - Amber spojrzała na chłopaka.
-O. Sorki.
Patricia usiadła na kanapie i zaczęła tępo patrzeć się w okno. Te uczucie było okropne, rwało ją od środka. Tak bardzo marzyła o tym, żeby odkochać się w Millerze. Ale jak to się mówi - marzenia, marzeniami. Po chwili poczuła jak ktoś mocno tuli ją od tyłu. Chłopak spojrzał na nią przez jej ramię.
-Grobowa mina mała. - uśmiechnął się. Taki uroczy uśmiech.
Super rozdział,naprawdę..Nie mogę się doczekać next'a...Mam nadzieję ze Eddie nie wyjedzie <3
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nexta?
OdpowiedzUsuńBoże... to jest takie boskie... Dopiero co trafiłam na tego bloga, przeczytałam WSZYSTKO i teraz... Takie WOOOOOOOOOOOOOOOOOW :D
OdpowiedzUsuńWkręciłam się w tą historię. Tak bardzo chcę wiedzieć, co będzie dalej...
Oczywiście... mogłabym przyczepić się do kilku błędów (bo to w koncu ja) ale nie zrobię tego, bo jestem dziś zbyt nieogarnięta i ... No.
W sumie... jak tak sobie teraz myślę, to na moim starym blogu (którego jeszcze oficjalnie nie zamknęłam) też była taka akcja, że Pat wchodzi do pokoju Eddiego a tam puff... Eddie z jakąś dziewczyną...
Anyway... czekam na ciąg dalszy... mam nadzieję że niedługo :D
Ojej dziękuję za tak pozytywną opinię, a co do błędów chętnie bym je poznała ;) . Staram się, że tak powiem "uczyć" lepiej pisać bo wiadomo, że z początkującego od razu zaawansowanego nie zrobisz. Następny rozdział jutro tak więc zapraszam na troszkę tragedii, która będzie miała miejsce ;D
Usuń